Aniele Boże Stróżu Mój...

Aniele Boże Stróżu Mój…

 

Kiedy zasypiam, to Ty nie śpisz wcale
- pilnujesz czujnie, czy równo oddycham,
czy serce jak zegar będzie biło dalej
i czy noc dokoła jest dobra i cicha…

Pilnujesz skarbu życia,
co jest we mnie jak płomyk -
by śmierć go nie zdmuchnęła
nagle, po kryjomu…

I choć gasną latarnie i lampki czujników -
nie gasną Twoje oczy, Stróżu i Strażniku!
Tyle już złego mogło mi się zdarzyć,
lecz mnie ominęło - DZIĘKI TWOJEJ STRAŻY!

Ty wiesz, że nie lubię swojego cienia,
bo wlecze się po ziemi i ciągle się zmienia…
A taki jest ciemny,
jakby chował pod sobą półdiablę,
które złe myśli podsuwa mi nagle…

I wtedy widzę tylko ciemne kolory,
to, co złe i brzydkie, jakby z jakiejś nory
wyszły czarne cienie, by zasłonić słońce
i calutką ziemię, i to, co jest dobre,
i piękne, i Boże…

A zapominam wtedy, że Ty mi pomożesz!
Że stoisz przy mnie - ze światła cały -
po to, by cienie całkiem poznikały!

Dlatego taki jasny, Latarniku Mój,
gdy gaśnie to, co dobre -
PRZY MNIE ZAWSZE STÓJ!

Szkoda, że nie znam Twojego imienia…
Ja mam na imię… - już od urodzenia!
A o Tobie wiem, że jesteś BOŻY

Ty znasz tę krainę, w której wszystko żyje,
gdzie każde serce żywe, jak dzwonek Bogu bije,
i nikt się nie boi, że się szczęście skończy,
bo śmierć się tam nie czai, by serca rozłączyć...

Tam zaprowadź kiedyś
mnie i ludzi wszystkich,
którzy mi tam będą chyba bardzo bliscy,
bo żyć będziemy razem bez strachu żadnego.
A Pan Bóg nam pokaże
to coś niewidzialnego,
co czeka na nas za drzwiami
ŻYWOTA WIECZNEGO.