Różaniec

Św. Jan Wianney, proboszcz z Ars, we Francji, otrzymał parafię bardzo zaniedbaną religijnie. Kościół świecił pustkami, natomiast w pobliskiej karczmie było pełno ludzi i gwarno, odbywały się wciąż zabawy nawet w niedziele, w czasie nabożeństwa. Bolał nad tym święty proboszcz. Matka Najświętsza natchnęła go, aby wprowadził różaniec. Ale z kim miał go odmawiać – zaledwie dwie osoby znalazł chętne do odmawiania różańca: jego gospodyni i druga sześćdziesięcioletnia pani. Więcej nie przybywał nikt. Pewnego dnia zobaczył św. Jan Wianney kilka dziewcząt, które czekały na spowiedź. Zapytał je, czy zechciałyby wspólnie odmawiać różaniec. Dziewczęta powiększyły grono odmawiających. Odtąd coraz więcej osób przychodziło na różaniec i do spowiedzi, a coraz mniej było w karczmie na zabawach i pijatyce. Z czasem parafia Ars zasłynęła z bogobojności i życia religijnego, a św. Jan Wianney zasłynął ze świętości w całym świecie. Zewsząd też zjeżdżano się do niego do spowiedzi – po radę i aby go zobaczyć. Ażeby umożliwić wszystkim dojazd do Ars, przeprowadzono tam specjalnie linię kolejową.

 

Przykład ten pokazuje jak potężną mocą dysponuje ten mały kawałek łańcuszka z nawleczonymi na niego ziarenkami. Stąd też cenili i cenią go ludzie mądrzy. Czynią tak młodzi i starzy, mali i wielcy, ludzie prości i uczeni. Zechciejmy więc dziś zastanowić się wspólnie jakie miejsce w moim życiu zajmuje ta modlitwa – różaniec.