Ze sobą...

ZE SOBĄ

Pewien niemiecki ksiądz na skraju depresji poprosił kiedyś o spotkanie Carla Junga, wielkiego psychoanalityka, szukając dla siebie pomocy. Stwierdził, że już nie wytrzymuje presji dni wypełnionych 14 godzinami pracy. Jung udzielił mu takiej rady: „Jeśli chce ksiądz z tego wyjść, musi ksiądz wprowadzić zmiany do swojego stylu życia. Dzień pracy księdza ma trwać osiem godzin, a wieczorem trzeba odpoczywać. Potem niech ksiądz pozostaje sam ze sobą aż do pójścia spać”.

Ksiądz wyraził mu wdzięczność, mówiąc: „Zrobię wszystko, co mi pan radzi, bo chcę być zdrowy!” Nazajutrz odwołał spotkania, pracował osiem godzin, zjadł kolację i poszedł do salonu. Tam poczuł niepokój i lęk. Posłuchał wtedy Chopina i skończył lekturę powieści Hermana Hessego. Następnego dnia powtórzył ten sam harmonogram, tyle, że słuchał Mozarta i zaczął powieść Tomasza Manna. A jednak kładąc się spać, ten wykształcony i kulturalny człowiek poczuł się równie źle jak przedtem.

Rano poszedł do Junga i powiedział mu dość agresywnie: „Zastosowałem się do pańskich rad, ale wcale nie czuję się lepiej”. I opisał spędzone wieczory. Jung przyjrzał mu się uważnie i powiedział: „Chyba ksiądz mnie nie zrozumiał. Nie chciałem by ksiądz przebywał z Chopinem, Hessem, Mozartem czy Mannem. Chciałem by ksiądz pobył „sam ze sobą”. Na tę uwagę ksiądz odparował: „Och, doktorze, nie wyobrażam sobie gorszego towarzystwa!” A na to Jung miał ciętą, ale jakże prawdziwą ripostę: „A przecież tym właśnie towarzystwem uszczęśliwia ksiądz innych przez 14 godzin dziennie!”

Nie można spotkać się z Bogiem nie spotykając się ze sobą. Każdy z nas potrzebuje uczyć się przyjaźni ze samym sobą. Nie czekaj, aż wydasz się sobie kimś lepszym. Po prostu zacznij już dziś.